Nikogo nie muszę przekonywać do tego, że miło się wraca w miłe miejsca. Z jednej strony powrót do przeszłości i muzyka przywołująca wspomnienia, z drugiej – ogromna ciekawość, radość i oczekiwanie na nowe, festiwalowe zdarzenia. Chyba każdy uczestnik Audioriver zgodzi się ze mną: w Polsce nie ma drugiej takiej imprezy i ile by się o niej nie mówiło, zawsze wywołuje pozytywne skojarzenia. I o ile w relacji nie uciekną do porównań z 2016, w tegorocznej edycji naprawdę niczego mi nie zabrakło.
I że tak tylko retorycznie spytam… Kogo po tych 3 dniach w Płocku nie bolały łydki od tańca w piasku?